Entuzjazm Japończyków jest umiarkowany, podoba im się przede wszystkim wielooka maskotka Myaku-Myaku (jap. myaku oznacza puls). Organizatorzy liczą, że sprzedaż biletów jeszcze się rozpędzi, pomóc ma m.in. turystyczna moda na Japonię. Do dnia otwarcia sprzedano niespełna 10 mln wejściówek, plan przewiduje 23 mln w pół roku.
Imprezę trapią wszelkie grzechy podobnych przedsięwzięć. Były opóźnienia, brakowało rąk do pracy, koszty wzrosły dwukrotnie, 1,5 tys. drzew posadzonych w tzw. Lesie Spokoju nie zdążyło się jeszcze ukorzenić. Kontrowersje wzbudzają zdjęcia dziecięcej toalety bez przepierzeń i pierwsze japońskie kasyno, które powstanie na miejscu wystawy – rozbiórka pawilonów zacznie się pod koniec roku. Latem będzie upalnie, zwiedzający powinni zaopatrzyć się w parasole i zapas wody. Obecna atmosfera jest zupełnie inna niż w 1970 r., przy okazji poprzedniej wystawy światowej w Osace. Przez jej pawilony przeszło 64 mln gości. Wychodząca z wojennej traumy Japonia prezentowała wówczas możliwości technologiczne i ambicje. Pokazano pierwsze telefony komórkowe, pociągi magnetyczne, skałę przywiezioną przez Amerykanów z Księżyca.
Teraz hasłem jest zrównoważona przyszłość. Nad terenem wystawy (sztucznej morskiej wyspy i dawnym wysypisku odpadów przemysłowych) góruje dwukilometrowa rotunda z promenadą, będąca najdłuższą konstrukcją z drewna na świecie. W podobnej technice, bez użycia jednego gwoździa, stawia się japońskie świątynie. Drewnianą fasadę ma pawilon Polski, zielonych akcentów i deklaracji troski o naturę jest mnóstwo, Brazylia postawiła na artystyczne instalacje przestrzegające przed klimatyczną apokalipsą. Przyciąga doskonale zaprojektowany pawilon Ukrainy, który oszczędnymi środkami – dziecięcą zabawką lub pontonem – opowiada wyposażonym w czytniki zwiedzającym o swojej heroicznej obronie przed Rosją (która nie bierze udziału).