Jeszcze niedawno wydawało się, że Marek Belka potrzebny jest wszędzie i wszystkim. Spekulowano, że po udanym premierostwie może zostać nawet kandydatem na prezydenta. Pod koniec swej misji będzie się jednak tłumaczyć przed prokuratorem, czy aby nie skłamał przed komisją śledczą, która urządziła sobie na niego skuteczne polowanie. Opozycja postuluje, by natychmiast podał się do dymisji, część działaczy PD próbuje go bronić, ale z pełnym przekonaniem czyni to jedynie Władysław Frasyniuk, zaś on sam coraz częściej i bardziej zdecydowanie deklaruje, że właściwie trzeba odejść z polityki. Przynajmniej na pewien czas. Czy Marek Belka wszystkich zawiódł? Czy jego misja z tak wysoko formułowanymi oczekiwaniami mogła się powieść? Krzysztof Janik, który uporczywą walką z łamiącymi się szeregami własnej partii doprowadził do sejmowego umocowania Belki na stanowisku premiera, mówi zmęczonym głosem: Był skazany na sukces. Dlaczego się nie udało? Może przyczyn trzeba byłoby szukać w okolicznościach politycznych?
Chybiony rzut
W dwa dni po ujawnieniu teczki Marka Belki premier podczas dziecięcego pikniku, który odbywa się w ogrodzie przed jego kancelarią, oddaje kilka niecelnych rzutów do kosza, choć podobno zwykle trafiał. Dziennikarze komentują: Jest zdenerwowany. Może nie tyle zdenerwowany, co przygnębiony. – Nie ma co mówić, dałem plamę. Odpowiedziałem rutynowo, bo przecież złożyłem prawdziwe oświadczenie lustracyjne, nie współpracowałem z SB, mimo że podchodzono do mnie wiele razy. Rzecznik Nizieński miał trzy lata na jego zbadanie i nie wniósł sprawy do sądu. Dwa lata trwała gra moją teczką i proszę zwrócić uwagę, kto nią grał, jak bardzo skrajności się tu przyciągały – Mariusz Łapiński i Roman Giertych. Po odejściu ze stanowiska zapewne wystąpię do sądu o autolustrację, aby mieć jasną sytuację na przyszłość.