Archiwum Polityki

Sześć, siedem, pięć

Posłanie sześciolatków do szkoły to niezwykle rzadki przypadek reformy, na której wszyscy mogą zyskać, a nikt nie musi stracić. Już pięć lat temu wyglądało, że tak właśnie będzie. Ale wyszło jak zawsze. Dorośli dali plamę. Dzieci muszą dać radę.

Że sześciolatki muszą iść do szkoły, było wiadomo od dawna. Sześć lat temu, kiedy wprowadzono obowiązkową zerówkę, sprawa była już faktycznie zdecydowana. Przez te sześć lat można było wszystko przygotować. Przebudować szkoły, opracować programy, napisać i wydrukować podręczniki, przeszkolić albo przekwalifikować nauczycieli. Nic poza niechlujstwem, niekompetencją, niefrasobliwością dorosłych – polityków i urzędników – nie tłumaczy zamieszania, które teraz widzimy. Jak to w Polsce.

Za tym zamieszaniem idzie, oczywiście, pokusa, żeby reformę na rok czy dwa zatrzymać i poczekać, aż wszystko będzie gotowe. Wydaje się to logiczne. Ale to, co logiczne, w rzeczywistości byłoby absurdalne. Bo przyszłoroczne sześciolatki to absolutne dno polskiego kryzysu demograficznego. Szkołom będzie łatwiej zaabsorbować ten najmniej liczny rocznik niż jakikolwiek inny. Zwłaszcza że tylko o kilka tysięcy więcej będzie za rok siedmiolatków idących do szkoły według dotychczasowych zasad. Połączenie dwóch najmniejszych od kilkudziesięciu lat roczników będzie dużo łatwiejsze i dla budżetu nieporównanie tańsze, niż połączenie którychkolwiek innych. Gdybyśmy reformę przesunęli na 2014 r., w pierwszej klasie znalazłoby się o 100 tys. więcej dzieci, niż jeżeli wprowadzimy ją w przyszłym roku.

Nie jest to jednak jeszcze najważniejszy demograficzny argument za wprowadzeniem reformy w przyszłym roku. Argumentem dużo poważniejszym są wstrząsy i zniszczenia, które przetaczająca się przez kolejne instytucje dziura demograficzna będzie powodowała w różnych dziedzinach życia. Pogłębiający się niż sprawia bowiem, że w ostatnich latach z polskich szkół znikło już kilkaset tysięcy dzieci. A wraz z nimi znikły z budżetów gmin subwencje idące za uczniem.

Polityka 39.2008 (2673) z dnia 27.09.2008; Temat tygodnia; s. 16
Reklama
OSZAR »